Dziś gramy w grę PC Crash Bandicoot N. Sane Trilogy

Crash Bandicoot N. Sane Trilogy to remake pełną gębą. Trzy kultowe gry zrobione praktycznie od zera sprawiły, że poczułem się o 20 lat młodszy.

Postaci Crasha, Coco czy Dr. Neo Cortexa nie trzeba przedstawiać nikomu, kto miał szczęście dorastać wraz z pierwszym PlayStation. Kultowa seria zręcznościówek od Naughty Dog była dokładnym system sellerem także ze świeczką szukać posiadacza konsoli Sony, który nie grałby, albo lecz nie słyszał o tej nazwie. Zresztą, niech przemówią liczby: debiutancki Crash Bandicoot (1996) trafił do ponad 6,8 milionów odbiorców, zaś sequele Crash Bandicoot: Cortex Strikes Back (1997) i Crash Bandioot: Warped (1998) sprzedały się w odpowiednio 5,2 i 5,7 milionach egzemplarzy. Czapki z głów.

O burzliwej historii serii Crash Bandicoot pisałem rok temu z przyczynie 20-lecia narodzin kultowego jamraja. Dość powiedzieć, że firma chodząca do Activison z lat rozmienia się na niskie zaś nie myślę sobie powrotu do starej świetności. Na wesele nowo wydana składanka Crash Bandicoot N. Sane Trilogy przełamuje złą passę również po wysypie multiplatformowych sequeli oraz nieudanych eksperymentów typu Crash of the Titans, remake oryginalnej trylogii pomaga ukoić skołatane nerwy fana dawnego Crasha.

Warto podkreślić, że Crash Bandicoot N. Sane Trilogy od Vicarious Visions zostało wykonane praktycznie od zera. Twórcy biorący na prywatnym koncie kilka crashowych platformówek na Game Boy Advance czy Crash Nitro Stron nie dysponowali kodem źródłowym oryginalnej trylogii oraz odpowiednimi materiałami referencyjnymi (polecam ciekawy artykuł na ten temat), więc musieli włożyć mnóstwo roli w uchwycenie ducha gier Naughty Dog, z jednoczesnym zachowaniem podstawowych elementów (sterowanie, praca kamery), a wszystko to obudować współczesną oprawą. Z pewnością nie było chętnie, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. https://pobierzgre.org/towarzyskie/

Absolutnie wszystko, od intra, przez menu, aż po stan oraz zawieranie gustów i budowy zostało pieczołowicie odtworzone, bo że to nazwać liftingiem czy wprowadzeniem zmian. Między poszczególnymi grami nie jesteśmy do robienia z takim skokiem technologicznym jak 20 lat temu. Różnice graficzne wynikają bardziej z programu poziomów niż możliwości – te z "jedynki" są bardziej suche również kilka atrakcyjne. Przecież racja toż owszem było przed laty. Jeśli nie graliście ostatnio w początkowe Crashe, to włączcie sobie nawet jakiś archiwalny zwiastun czy gameplay, by zobaczyć, że między Crash Bandicoot a dwa lata późniejszym Warped naprawdę wiele się zmieniło. Tak pod względem grafiki jak także jedynej rozgrywki.

Nie jest co ukrywać, pierwszy Crash to najdrobniejszy element nowej składanki, oraz choć przyciągaj do ostatniej gry ogromny sentyment, to różnica między debiutem a sequelami jest widoczna na wczesny rzut oka. W 1996 roku Naughty Dog dostarczyło atrakcyjną a na indywidualny możliwość innowacyjną zręcznościówkę 2,5D, która prowadziła moc pierwszej konsoli Sony, a dopiero w Cortex Strikes Back (uważanej za najlepszą stronę serii, choć ja wolę "trójkę") i Warped twórcy rozwinęli skrzydła. Dodali mnóstwo nowych projektów, ruchów, pojazdów czy broni, które skutecznie urozmaicały grę z udziałem Crasha, a później także Coco. Nota bene, młodsza siostra Crasha jest już w sumy grywalną rolą we wszystkich trzech grach – wcześniej potrafili nią prowadzić jedynie na dedykowanych okresach w "trójce", oraz w "jedynce" nie pojawiała się w ogóle. Dodanie tej drogi to bezpieczny ukłon w ścianę fanów Coco, aczkolwiek nie czekajcie na pochodzące spośród bieżącego odpowiedzi w trybie działania. To trochę skin dla głównej postaci, z takim samym wachlarzem trendów i ataków o takim tymże działaniu niż alternatywna strona z rządem odmiennych zdolności.

Odtworzenie światów autorstwa Naughty Dog również posłanie im tej podstaw stanowiło nie lada wyzwaniem. Nowa ekipa przystąpiła do wszystkiej przygody z wysokim wpływem do środka oryginalnego oraz udało jej się sprawić, że doskonale znane poziomy czy przeciwnicy nie sprawiają wrażenia współczesnych wariacji. Oczywiście niektóre elementy powinien było zrobić praktycznie w całości po naszemu – wystarczy zerknąć na inne otoczenie Wielkiego Muru z Warped i skonfrontować je z działaniem Vicarious Visions. Tam, gdzie w tle widniały surowe, zielone pagórki, teraz widzimy bogate w szczegóły obiekty, które doskonale pasują czasem do pierwotnego zamysłu. To jedyne tyczy się chodzących w niniejsze zaś we wte przeciwników, którzy doczekali się stosownych upiększeń, a toż w dalszym procesu starzy oraz widoczni na ważny rzut oka znajomi.

Oprawie graficznej Crash Bandicoot N. Sane Trilogy trudno tak naprawdę cokolwiek zarzucić. Dobre jak brzytwa tekstury w wymieszaniu z szeregiem imponujących efektów (odbicia w lodzie, woda, ogień) tworzą jednolitą i idealną dla oka całość. Można co prawda ponarzekać, że całe gry hulają w 30 klatkach animacji na minutę (na wesele nic nie zwalnia), przecież tak ponadto było w wypadku oryginalnych gier. Fajnie, gdyby Vicarious Visions przyśpieszyło część do płynnych 60 FPS-ów, ale zabieg tego składnika nie jest wyjątkowo uciążliwy, specjalnie dla osób przyzwyczajonych do wersji z PSX-a. Puryści mogą z serii kręcić nosem na dubbing, który siłą rzeczy musiał zostać nagrany od tamta, i przez wówczas nie udało się zatrudnić aktorów podkładających głos w przeciwnej trylogii. Część spośród nich zarabiała jednak nad wcześniejszymi zabawami z linii Crash Bandicoot, więc osoby znające Crash Twinsanity czy Crash Team Racing z pewnością rozpoznają znajome głosy. Grunt, że ekipa zapisałam się na medal i tchnęła nowe rośnięcie w atrakcyjnych bohaterów – w niektórych, na dowód Tawnę z "jedynki", po raz pierwszy w sprawy.

Takich różnic pomiędzy oryginalnymi i zremasterowanymi atrakcjami jest zresztą o wiele dużo, jakoś nie odda się ukryć, że właśnie najbardziej hardcore'owi fani zauważą, iż w konkretnym stylu są dwie dodatkowe skrzynki do rozbicia, albo że doszła nowa animacja w grze z bossem. Ważniejsze odmiany to nawet dodanie opcji auto-save do pierwszej gry, ujednolicenie menu czy dodanie trybu Time Trials do wszystkich trzech gier. Krótko mówiąc, Crash Bandicoot N. Sane Trilogy to przemyślany i dopieszczony zestaw, który naprawia oraz zmienia dawne potknięcia i niweluje ograniczenia.

Jeśli w erze pierwszego PlayStation zagrywaliście się w realizacje Naughty Dog, toż po prostu musicie wziąć po Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Dziecko Vicarious Visions nie jest dodatkowym wykonanym na kolanie remasterem, jakich ukazuje się na zbycie całe mnóstwo. Jeżeli baliście się, że uświadczymy tu prostej wymiany tekstur, dodania kilku efektów również przycięcia obrazu do panoramicznych telewizorów, więc po raz drugi rozwiewam wszelkie obawy. Crash Bandicoot N. Sane Trilogy nie zarabia na nostalgii, lecz zapewnia sentymentalną podróż w przeszłość w niesamowicie komfortowych warunkach. W epoce PlayStation 3 nie miałem nic przeciwko (z jakimiś wyjątkami) remasterom HD walk z PS2, i interesowałem się prostym liftingiem ulubionych muzyk, jednak składanka Crasha to nigdy inna jakość również poziom wykonania.

Jestem pod dużym wrażeniem pracy następców Naughty Dog, którzy z szacunkiem dla oryginału mogliby stworzyć prawdziwie ten produkt. Pod względem gry więc w dalszym ciągu 20-letnie gry z określonymi archaizmami, jednak jestem zupełnie przekonany, że momentami niewygodna kamera czy detekcja kolizji nie przeszkodzi zupełnie nowemu pokoleniu graczy cieszyć się przygodami najbardziej powszechnego jamraja na świecie.

Ocena użytkowników 8/10

Wymagania sprzętowe Crash Bandicoot N. Sane Trilogy

Minimalne: Intel Core i5-750 2.67 GHz / AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza Windows 7

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *